Pamiętam jak kupiłem pierwszą lustrzankę, to był Zenit, niestety.
Dość długo fotografowałem mając jeden obiektyw.
W sumie przez jakiś czas nawet specjalnie mi to nie przeszkadzało.
Jakiś czas temu zacząłem fotografować A900 z jednym tylko obiektywem 1.4/50mm….
…i odkryłem na nowo przyjemność chodzenia z aparatem na ramieniu,
ze standardowym obiektywem i zupełnie bez torby…
W sumie mając do dyspozycji jedną ogniskową można sporo zdziałać.
To nawet fajne jest, wymaga wiekszej kreatywności, :)
Dziś krótkie spojrzenie na Śródkę, dość egzotyczną dzielnicę Poznania.
Obrazek nieco abstrakcyjny...
Dość długo fotografowałem mając jeden obiektyw.
W sumie przez jakiś czas nawet specjalnie mi to nie przeszkadzało.
Jakiś czas temu zacząłem fotografować A900 z jednym tylko obiektywem 1.4/50mm….
…i odkryłem na nowo przyjemność chodzenia z aparatem na ramieniu,
ze standardowym obiektywem i zupełnie bez torby…
W sumie mając do dyspozycji jedną ogniskową można sporo zdziałać.
To nawet fajne jest, wymaga wiekszej kreatywności, :)
Dziś krótkie spojrzenie na Śródkę, dość egzotyczną dzielnicę Poznania.
Obrazek nieco abstrakcyjny...
... to był Zenit, niestety...?
OdpowiedzUsuńdlaczego?
hmm, Zenit ma najgorszy wizjer świata.
OdpowiedzUsuńPamiętam że o mały włos zupełnie przestałbym fotografować
bo 30-40% zdjęć wychodziło mi nieostro.
Myślałem wtedy że po prostu mam kiepski wzrok i powinienem dać sobie spokój z fotografią.
Całe szczęście moja przygoda z Zenitem dość szybko się zakończyła,
a w moje ręce (drogą wyrzeczeń) wpadła Minolta X300s czyli zupełnie normalna lustrzanka.
Generalnie zawsze mnie orzacha jak ktoś mówi że Zenit to dobry aparat.
Zenit to aparat typu: „ Na zdrowy rozsądek nie powinien działać ale jednak jakimś cudem działa…”
:)
Pewnie dlatego że miał ciemny wizjer pokrywający jedynie 65% kadru, lubił rwać film, miał ograniczony wybór czasów (1/500 - 1/30 + B) i nie był zbyt dokładny (pomiar/migawka), co mogło być dość upierdliwe - szczególnie gdy wywoływacze o działaniu wyrównawczym (czyli częściowo "maskujące niedoskonałości") nie były w tamtych czasach (domyślam się, że było to co najmniej kilkanaście lat temu) tak powszechne.
OdpowiedzUsuńNa dobrą jednak sprawę, Zenity są pewnego rodzaju loterią: trzeba po prostu trafić na dobry egzemplarz. Wiele zależy od fabryki z której pochodzą, więc najlepiej przy zakupie patrzeć na firmowe oznaczenia na korpusie.
Ja jednak zjadłem zęby na Zenicie TTL, był to mój pierwszy aparat (w ogóle), ale doceniam go np. za mrozoodporność - potem przesiadłem się na Prakticę LTL-3 i pamiętam, że był to prawdziwy szok jakościowy, by rok czy dwa później zachwycić się jeszcze bardziej Canonem A-1 czy AL-1.
Obecnie używam Zenita do dziś, głównie jako aparat otworkowy, tu już nie jest potrzebna taka precyzja i jasny wizjer ;) Tak się nawet składa, że właśnie naświetla jedną klatkę, za parę godzin skończy ;)
Co do 50tki, miałem ostatnio podobne refleksje gdy chodziłem z AL-1 po mieście. Nie sztuką jest polować teleobiektywem (chyba że światło jest słabe i ciężko utrzymać aparat z długim szkłem w rękach), sztuką jest podejść bliżej, np do człowieka.
P.S. O. O Zenicie znam jeszcze jedno powiedzenie: "Zenit to aparat pełen niespodzianek. Raz działa, raz nie." ;)
OdpowiedzUsuńMam gdzieś zenita, dlatego pytam czy warto go ruszać:)
OdpowiedzUsuńczytam i chyba jednak nie:D
Jako ciekawostkę, to warto.
OdpowiedzUsuńW sumie ma wartość rolki filmu :)
Druga rzecz to można pobawić się w fotografie otworkową taj jak pisał wyżej Jędrzej.
Powiem szczerze, że najbardziej lubię robić zdjęcie, sam proces, wymyślanie kadru(może nie idzie mi to najlepiej) pomiar światła, czas, przysłona, pstryk...
OdpowiedzUsuńMam też nex3, radość z fotografii kończy się na wrzuceniu ich na kompa, obrabianie = gehenna, dlatego robię tylko w jpg.
Wyjście z pentaconem six i ręcznym światłomierzem to radość jakich mało(chodź żona się mnie wstydzi). Chodź efekty są marne to sprawia mi to największą radość, stad też pomysł na odgrzebanie zenita, chodź marzy mi się jakaś analogowa minolta z af i 35-70/4.
Poważnie żona się wstydzi? :)
OdpowiedzUsuńPentaconem six fotografowałem ładnych parę lat, dość przyjemna maszyna, wkurzała mnie tylko zwykła matówka, była ciemna i nie było łatwo ustawić ostrość.
Świetnym rozwiązaniem okazała się oryginalna lupa zakładana zamiast kominka.
Analogowe Minolty chodzą teraz za przysłowiowe grosze,
fajowskie modele można dostać za 100-200PLN.
…a tak w ogóle to najważniejsze by fotografowanie sprawiało radość :)
Żonka nie dość, że zła bo musi pozować, to jeszcze to trwa i trwa.
OdpowiedzUsuńJaką minoltę szukać? przyznam się, że nie mam pojęcia jakiej szukać a jest ich trochę.
Wydaje mi się że z tanich i fajnych Minolt to warto polecić, w kolejności chronologicznej:
OdpowiedzUsuń- 8000i
- 9xi
- 600si Classic
- 700si
- 800si
Każda z nich powinna się zmieścić w góra trzech stówach
Ok. Dzięki. Można na święta coś sobie sprezentuje.
OdpowiedzUsuńPowiedziałbym, że wart jest ciut więcej niż rolka filmu - wart jest tyle co jego standardowy obiektyw, którego używam do dziś (via adapter FD->M42) i bardzo sobie cenię za jego plastykę - Helios to bardzo fajne szkło do portretów ;)
OdpowiedzUsuńPentacon Six to klasa i fajny system w tym przedziale cenowym, poza tym ma dużo jasnych i tanich (jak na aparat średnioformatowy) szkieł, w tym fantastyczny Sonnar 180.
Ja mam Kieva 60, ciut bardziej toporny i awaryjny, ale matówka i wizjer bardzo fajne, o wiele lepsze niż w Sixie :)
Jednak...moim zdaniem najważniejsze jest ujęcie, jeżeli będzie dobre (a Zenita można wyczuć pod względem kadrowania i ostrzenia), nie będzie ważne czym zostało zrobione - liczy się to co przedstawia.
Dorzucę trzy grosze, Helios to dobry obiektyw (kwestia egzemplarza oczywiście) bo został wprost skopiowany z Biotara firmy Zeiss, przedwojennej jeszcze konstrukcji. Natomiast Zenit to kiepski aparat bo z niczego nie zżynali tylko pokusili się o oryginalność. Oczywiście to nadmierne uogólnienie z mojej strony. Np. o Kijewie 60, który był również autorską konstrukcją jestem lepszego zdania. O niebo lepszy układ celowniczy niż w konkurencyjnym Pentaconie six i to wszystkie jego elementy: matówka jej wielkość i jasność, kominek, pryzmat... Mimo to mając Kijewa 60 pozbyłem się go i kupiłem Pentacona six z jego kiepskim układem celowniczym. Kwestia egzemplarza, wiadomo...
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie mam 1 szkło i to w dodatku kitowe - jestem z niego zadowolony. Ma minimalną dyfrakcję, ale dla programu to żaden feler :)
OdpowiedzUsuńI pożyczone (na jak długo nie wiem, bo od ojca. Mam już je ponad pół roku): Helios i Pentacon 135/2.8, ale i tak większość idzie z kitowego 18-55. W tym zbiorze jest dla mnie najbardziej uniwersalny i najwygodniejszy.