wtorek, 31 maja 2011

...get back :)

No to wróciłem…
…Jak powiedział Samwise Gamgee na końcu „Powrotu Króla”
Ostatnie kilka tygodni były dla mnie mega intensywne.
Prowadziłem szkolenie w Warszawie, Kaunas (po naszemu Kowno), Rydze i na koniec w ostatni weekend plener alfa klubu…
Ale teraz swoim starym zwyczajem siedzę sobie w Warsie, zjadłem smaczną jajecznicę i mam chwilkę spokoju.
Ciekawym doznaniem było fotografowanie na Nordea Riga Maraton.
Robiłem zdjęcia dla organizatorów, założenie było proste:
„Zrób jak najwięcej zdjęć biegnących ludzi”
No to zrobiłem… w ciągu kilku godzin coś ze trzy tysiące.
W trakcie pomyślałem sobie że to zwykła, ciężka fizyczna praca.
Jak wygrzebie coś fajnego z tych zdjęć to Wam pokażę.

Tak w ogóle Łotwa w maju jest przepiękna, szczególnie okolice Siguldy.
Póki co fotka z dziś, z Dworca Głównego w Poznaniu, strzelona w biegu do kasy :)


ps. mam nadzieję że tu jeszcze ktoś zagląda :)

piątek, 6 maja 2011

Kilka myśli i zdjęcia nie na temat

Kolejny raz droga na szynach, więc jest troszkę czasu na myślenie, tak,
krajobraz za oknem pędzi, myśli zwalniają.
Przyszło mi do głowy czy przypadkiem nie jest tak,
że fotografowanie jest udowadnianiem sobie że się istnieje.
Naciskam na spust wiec jestem.
Uploaduje kolejne zdjęcie na bloga, znaczy się jeszcze żyję.
Cały ten proces patrzenia na świat w poszukiwaniu fragmentarycznych odniesień do stanu ducha,
kadrowanie, to w sumie wycinanie z większej całości okruchów życia.
Bo zawsze gdzieś tam w końcu o życie chodzi.
W takim kontekście technika wydaje się być drugorzędna, a nawet trzecioligowa.
Wydaje mi się że dyskusje o technice są zwykłą (choć z reguły nieświadomą)
ucieczka przed pustką w kadrze.
Zajmowałem się kiedyś fotografią pejzażową. Szukałem światła i kształtów…
…i miało być ładnie. Przede wszystkim ładnie i estetycznie.
Ale po paru latach estetyka, jako stan myślenia o obrazie przejada się totalnie.
Myśląc o kolejnym zdjęciu zastanawiasz się tylko czy słońce będzie troszkę wyżej czy niżej ,
a drzewko bardziej z prawej czy z lewej…
Każdy z nas (CHYBA) ulega czarowi tej chwili gdy wydaje się że słońce jest taki nisko
że musi zapalić trawy na łakach...
Pamiętam, kiedyś z Miłoszem poszliśmy na wgórza nad Notecią oglądać ten spektakl.
Zabraliśmy ze sobą flaszę taniego wina dla naturalnego wzmocnienia efektu tej chwili.
Miłosz pociągnął łyka z gwinta, podał mi bez słowa butelke, ja pociągnąłem łyk,
a słońce sunęło w dół rozbijając się o horyzont....
Tak więc posmakowałem specjału ze szkła w tradycyjnym kształcie,
wylałem resztę, bez słowa i... więcej nie wracaliśmy do tego tematu.
Albo innym razem z Arkiem stroiliśmy się, dmuchając w butelki Noteckiego jak we fletnię pana
upijając po łyczku by uzyskać ten sam dźwięk... a w tle słońce paliło dolinę..zanurzając się w rzece...
Znam ludzi którzy całe życie fotografują zachody i wschody.
I czują się artystami.
Tak też można.
Sztuka jest pojemna, jest tam i Weston, i Warhol, i Duchamp,i piktorialiści...
Może nawet gdzieś w niej mieści sie i Bronek i ja :)
W końcu wszystko jest poezją i każdy jest poetą.
Życie zapisane, szczerze, bez ściemy, na kawiarnianej chusteczce
jest warte tyle samo co obraz olejny albo freski w Watykanie.

ps. a w słuchawkach po raz 10 leci "Porwany za młodu" :)
--- "Who'll come with me?"



Obydwie fotki NEXio z Jupiterem  1.5/50mm

Lublin

W 2006 mieliśmy długie  road show z alfą sto.
W ciągu kilku tygodni odwiedziłem kilkanaście miast.
Jednym z nich był Lublin.
Żałuje że tak rzadko tam bywam.
Lublin urzekł mnie swoim klimatem staromiejskich uliczek i zaułków.
Łażąc wieczorem po starówce miałem wrażenie że oddycham historią…
…nie tylko Polaków ale i Żydów.
Dla mnie to miejsce magiczne.
  Poniżej zaułek, który sfotografowałem o ile pamiętam, stawiając aparat na koszu na śmieci :)

DSLR A100 + 18-70