poniedziałek, 13 sierpnia 2012

...długo ulubiony

...długo ulubiony, choć nie całkiem.
To było bardziej na zasadzie "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma"
ładnych parę lat Pentacon Six był moim podstawowym aparatem.
Dopracowałem mój egzemplarz do granic możliwości technicznych.
Łącznie z porządnym wyklejeniem wnętrza aparatu w celu wytłumienia odblasków.
Wymieniłem matówkę na taką z mikrorastrem. Dokupiłem specjalną lupkę do nastawiania ostrości.
Przy łagodnej obsłudze to był dość wdzięczny aparat.
Dobrałem do tego fajny zestaw optyki. Miks rosyjsko enerdowski.
Niektóre obiektywy by CCCP były wyraźnie lepsze od niemieckich odpowiedników.
Flagowy przykład to VEGA 120/2.8, niewielki wręcz kompaktowy, ostry i kontrastowy.
Jak trafiło się na dobry egzemplarz to bił on na głowę "cajsowego" Biometara 120mm.
Marzyłem o Rollaiflexie 66SE, miałem Pentacona...
...i dobrze było, zostało mi po nim troszkę fajnych slajdów :)

Czasami mam wrażenie że niektórym marzenia o sprzęcie przysłaniają przyjemność fotografowania...

Wielkopolski Park Narodowy

9 komentarzy:

  1. Machina komercji i współczesny trend narzucający nam dążenie do perfekcji skutecznie wszystko napędza, aparat kusi ilość ułatwień, funkcji, zakresem możliwości lub (a może przede wszystkim?) samą jakością uzyskiwanego obrazu (np. argument że "aparat nie szumi przy ASA XXXXX".)

    Ale z drugiej strony jest w tym coś. Pewnie było tak również kiedyś, gdy od czasu do czasu przeszkadzał Ci zapewne gabaryt/waga takiego sixa, niemożność zrobienia nim nieporuszonego zdjęcia z ręki na "dłuższym" czasie (odrzut lustra) itd.

    Sam miałem tak z Kievem60. Przyjemność owszem była, ale czasem było to też rezygnowanie z niektórych ujęć czy użeranie się ze sprzętem, które po jakimś czasie zmusiło mnie do zakupu gorszej klasy TLRa (Flexaret V).

    (Który teraz przeszkadza mi w tym, że powiększane wycinki z kadru 90x90cm mimo wywołania akutacyjnego nie dają rady na szanujący się konkurs...)

    I być tu mądrym.

    ( i nie dać się zwariować.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jędrzej, dzięki za dobry komentarz.
    Do napisania tego posta skłoniło mnie sporo komentarzy pod zdjęciami z Igrzysk w Londynie.
    To wzdychanie do tych ogromnych aparatów z jeszcze bardziej imponującymi obiektywami...
    ...ech gdybym tylko miał taki sprzęt to.. "klękajcie narody" World Press Photo a co najmniej Pulitzer byłby mój...
    W sumie to nawet rozumiem takie podejście, dwadzieścia lat temu tez mi się tak wydawało.
    Potem okazuje się że fotografia i czas uczy pokory.
    Napisałem kiedyś, w którymś poście że jeszcze nigdy amatorzy nie mieli tak wspaniałego sprzętu i jeszcze nigdy tak nie narzekali...
    To pewnie też wynika z nieustannych marzeń o lepszym sprzęcie...a nie o lepszych zdjęciach.
    Zwykle troszkę czasu mija by uświadomić sobie tym co się ma też można robić dobre zdjęcia.
    Pozdrówka
    Raf

    OdpowiedzUsuń
  3. To zależy do czego aparat ma służyć. Jak jest się zawodowcem, który nie może sobie pozwolić na wypadnięcie z branży (np. reporterskiej/reklamowej/ślubnej), to siłą rzeczy trzeba gonić za tym (coraz szybszym) postępem by nie zostać w tyle. W parze z postępem idą niestety oczekiwania/wymagania potencjalnych klientów. Jak się za tym nie nadąża, prędzej czy później nawet stała klientela pójdzie do konkurencji, której sprzęt rejestruje obraz ostrzej, bardziej tonalnie, bardziej doskonale. To pewnie też ten postęp i "wyścig zbrojeń" molochów typu Canon, Nikon, Sony napędza. No...jest jeszcze oczywiście cały tłum fotoamatorów, który też nie chce zbytnio odstawać od profesjonalistów.

    Myślę też, że każdy fotoamator, który wie czego chce, szuka sprzętu najbardziej dogodnego dla siebie. Takiego który nie ogranicza i pozwala zaspokoić obecne potrzeby (moją potrzebą jest teraz dobre szkło umożliwiające robienie dużych powiększeń, więc zacznę chyba niestety zbierać na Mamyię C220/C330).

    Przypomnijmy sobie "ulubionego" Zenita, którym fotografowało się przyjemnie na tyle, że od razu marzyliśmy (ja również) o zakupie Praktici :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja tam rozumiem tych goniących za lepszym. Marząc o Hasselbladzie H4D albo przynajmniej Leice S2 muszę się zadowalać Mamiją RB67 :)
    Ech, gdybym miał tego Hassela, jakież bym robił fotki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wiem jak wyglądały by Twoje fotki, przynajmniej przez jakiś czas...
    Tak samo, były by tylko odrobinkę lepsze technicznie. Od nowego sprzętu nie robi sie automatycznie lepszych zdjęć :)
    Pozdrowienia Marcinie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A co ty tam wiesz... to by były arcydzieła normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zgodzę się ze zdaniem Jędrzeja - zależy do czego aparat byłby wykorzystywany. Może ludzie piszący komentarze pod zdjęciami z IO lekko przesadzają ale na pewno w tym przypadku taki sprzęt umożliwiłby im zrobienie zdjęcia jakie wymyślili. W większości przypadków nie ma możliwości podejść do sportowca i tylko specjalistyczny sprzęt umożliwi zrobienie takiego a nie innego zdjęcia. I podejrzewam, że wielu z piszących to świadomi fotografujący i wiedzą jak powstają zdjęcia reporterskie. Oczywiście nie twierdzę, że nie zrobisz fajnego zdjęcia (a nawet super ekstra zasługującego na WPP) najprostszym aparatem i najprostszym obiektywem. Ale szanse na wykonanie zdjęcia jakie sobie wymyśliłem wzrastają gdy dysponuję dobrym a nawet super sprzętem.
    Kilka lat temu na grupie dyskusyjnej fotograficznej odbyła się dyskusja o pewnym "małolacie", który zdobył jakąś (nie pamiętam jaką, przepraszam autora zdjęć jak również za małolata ale to określenie jest użyte w sensie bardzo pozytywnym) nagrodę (chyba w konkursie Wildlife Photographer of the Year). Po przeczytaniu kilku słów o autorze zdjęć dużo dyskutantów stwierdziło: owszem, musiał wiedzieć o co chodzi w przyrodzie ale gdybym ja miał taki sprzęt ... Zgadzam się, że gdyby autor zdjęć nie dysponował "takim" (z najwyższej półki) sprzętem to nie zrobiłby tych zdjęć. Oczywistym jest również to, że gdyby przypadkowy człowiek posiadający taki sprzęt miał zrobić zdjęcie na konkurs Wildlife Photographer of the Year to pewnie nie wykonałby go.
    Ja również marzę o sprzęcie takim a nie innym, bardziej dopasowanym do zdjęć, które robię. Może zdjęcia nie będą przez to lepsze ale wykonanie zdjęcia jakie sobie wymyśliłem będzie prostsze albo w ogóle możliwe.
    A jeżeli nachodzi mnie chęć na inny charakter fotografii to biorę Flexareta i idę z nim w plener. I wtedy mam radochę ze zdjęć wykonanych tym aparatem. Ale nawet wtedy wzdycham do Mamiyi C 330, Bronicy SQ-A lub SQ-B i kilku obiektywach do nich. Bo wiem, że inny sprzęt sprawi, że będzie mi się fotografowało przyjemniej, łatwiej i bardziej tak jak ja chcę. Oczywiście to nie oznacza, że moje zdjęcie będzie lepsze. Ale ono nie musi być lepsze z powodu posiadanego lepszego sprzętu. Ja mogę wykonywać zdjęcia jakie ja chcę. Mam właśnie tą przewagę nad ludźmi robiącymi zdjęcia na zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rafale, sam kiedyś (z 15 lat temu) "doświadczyłem" Twojego Sixa ...i zrobiłem nim reklamę dla McDonalds ... to były czasy. Dziś mam lepsze aparaty, ale takich zleceń dziś już nie ma;) pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje
    ...aparat ma znaczenie przede wszystkim dla nieumiejących fotografować i tyle ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mam Sony A450 z kitem i jestem zadowolony. Długi czas tylko kitem robiłem zdjęcia, bo na nic więcej mnie nie stać. Od ponad pół roku mam pożyczonego (podejrzewam, że na wieczne oddanie ;)) od ojca Pentacona 135/2.8 i Heliosa, którego to czasem używam. Trochę się wnerwiam, że sporo fot odpada przy Heliosie, bo się okazują nieostre na kompie, ale... "jak się nie ma, co się lubi...".
    Ja się cieszę z tego, co mam, a z aparatu jestem bardzo zadowolony.

    OdpowiedzUsuń