piątek, 15 lutego 2013

Sklejka

Tak mniej więcej na przełomie stuleci próbowałem kombinować z fotografią krajobrazową.
Chyba większość ludzi dochodzi do takiego momentu że fotografowanie widoczków zaczyna się nudzić.
W pewnym momencie człowiek dochodzi do wniosku że kolejne zdjęcia różnią się tym że... raz drzewo jest troszkę w prawo, raz troszkę w lewo, raz słońce troszkę wyżej, raz troszkę niżej, raz niebo jest bardziej kolorowe, innym razem mniej kolorowe itd... W gruncie rzeczy ciągle to samo. Jasne że zaraz mogą odezwać się z krytyką miłośnicy uwieczniania "niepowtarzalnych spektakli natury"
Wtedy też byłem takim miłośnikiem i wtedy też obruszył bym się na takie dictum. 
Tak czy inaczej w którymś momencie zacząłem kombinować,
a to w czasie projekcji wywijałem kieliszkiem przed obiektywem rzutnika,
a to wkładałem po dwie lub więcej klatek w jedną ramkę,
a to dodawałem flizelinę do klatki i razem oprawiałem w ramkę...
Pamiętam jak Jacek Kulm nieomal tańczył przed projektorem trzymając w ręku biały karton. To był czad.
Dzisiaj pewnie już bym się nie zdecydował na takie "sklejki", ale kilkanaście lat temu to była niezła zabawa.
Łącząc ze sobą slajdy zmieniałem znaczenia elementów składowych

Dzisiejsze zdjęcie jest taką w pełni analogowo przetworzoną wersją zachodu słońca.
Wszystko w jednym:

Zapach  zarośli na łąkach,
chropowaty dotyk starego drewna,
spękania słoi jak EKG,
Powiew mokrego wiatru od rzeki,
i kojący kolor zachodu słońca...

Koniec lat dziewięćdziesiątych., diapozytyw Konica.

2 komentarze:

  1. I fajnie Ci to wychodziło, zdecydowanie urozmaica to taki "widoczek" - coś się zaczyna na nim dziać, zaczyna działać fotografia. To zdjęcie od razu skojarzyło mi się z techniką non-camera, np. w wykonaniu mojego guru Antonisza. Masz może tego więcej do pokazania?

    Zainspirowany powyższym pozdrawiam i biorę się za wywołanie negatywu barwnego, jego zawartość też jest w pewnym sensie zabawą kolorystyczną :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak poszukam to na pewno cos jeszcze znajdę.
    Pamiętam że miałem taki cykl zrobiony na Rogalińskich łęgach.

    OdpowiedzUsuń