Myślę że z grubsza rzecz ujmując
Fotografię można podzielić na dwa
rodzaje. Przynajmniej pod względem roli technologii. Pierwszy w którym ona fotografia, sama
jest drogą i celem. Ten typ istnieje
niemal sam w sobie jest podmiotem i orzeczeniem. Sprawia wrażenie
intelektualnie zaangażowany. Droga dojścia do obrazu jest nie mniej istotna
jak finalny efekt. Sądzę że można tu wyróżnić dwie skrajnie odległe grupy. Jedna
zainteresowana jest istotą obrazowania, formą, estetyką, które to elementy są bardzo
zależne od technologii, znajdziemy tu fotografię otworkową, szeroki nurt
powrotu do analogowego zapisu obrazu ze skrajnością zafascynowaną Czasem jak na
przykład solarigrafia.
Zasadnicze odrzucenie nowoczesnych technologii i skupienie się na obrazie
czasami jest tylko przykrywką do kompletnej fascynacji tradycyjnymi
technologiami. Czyli jednak – Technologiami.
W tym rodzaju Fotografii sam obiekt który zostaje uwieczniony jest jak
gdyby marginesem. Kluczowe pytanie brzmi
nie Co tylko Jak i Czym. W opozycji do tego nurtu wydaje się być drugi rodzaj.
Fotografia dla której kluczowy jest sam efekt końcowy, ów prostokąt zawierający to co najbardziej interesuje fotografa. Jedni fotografowie kompletnie nie interesują się sprzętem i techniką, interesuje ich by aparat po prostu był sprawny i wystarczająco dobry, na zdjęciu wszystko było jak należy a obiekt był odpowiednio pokazany i czytelny. Mamy tu fotografię podróżniczą, reporterską, pamiątkową, fotografię krajobrazową, fotografię architektury. Całe tony poprawnych obrazów. Część z tych zdjęć ma sporą wartość dokumentalną jednak z punktu widzenia pierwszego wymienionego przeze mnie rodzaju w większości jest bezwartościowa. W sumie można by powiedzieć że jest to rodzaj fotografii figuratywnej i dość dosłownej. Żeby była jasność, wcale nie próbuję tutaj oceniać żadnego z tych rodzajów, zwyczajnie jadąc pociągiem mam chwilkę czasu, a paląc papierosa w toalecie i chłonąc ośnieżony krajobraz widziany przez szparę w oknie naszły mnie takie myśli. Pewnym paradoksem jest fakt że i w jednej grupie (nazwijmy ją analogową i w drugiej, na potrzeby tego wpisu nazwijmy ją cyfrową) znajdziemy rzesze ludzi o których kiedyś mówiło się że są „śrubkologami” Różnica jest tylko w tym jakiego rodzaju technologii używają jedni i drudzy. Jedną będą godzinami rozprawiać o wywoływaczach, dziurkach w aparacie, wielkości negatywu, czy płytki. Drudzy będą gadać o pikselach, szumach, winietowaniu itd. Poniekąd do tych paru wątłych myśli sprowokowały mnie rozmowy w czasie Łódzkich Targów. W gruncie rzeczy, wbrew pozorom, jednym i drugim jest bardzo blisko do siebie. Często jednak jedni lekceważą drugich, bo zdjęcia jednych są wysoce niedoskonałe i eksponują tą niedoskonałą naturę analogowej fotografii, a zdjęcia drugich są tylko „dokumentalne”
Trochę jak różnice między miłośnikami czarnych płyt a miłośnikami muzyki na CD.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Świat jest takim jakim go widzimy, jego obraz jest stworzony przez nasze oczy i mózg (nie zapominajmy że to on odgrywa niebagatelną rolę w procesie patrzenia.)
Jak pokażemy ten świat zależy od nas i naszego stosunku do fotografii, naszego rozumienia fotografii. Tutaj przyznam się bez bicia że mimo dość wielu lat praktyki nadal jej nie rozumiem.
Nadal nie wiem czym jest fotografia. Jaka jest jej istota. Dla mnie jest troszkę ucieczką, troszkę poszukiwaniem siebie. Ale jej nie rozumiem.
Jest wysoce prawdopodobne że wszystko co napisałem powyżej nie ma kompletnie sensu, ale jazda pociągiem nastraja do dość swobodnej podróży w głąb siebie.
Fotografia dla której kluczowy jest sam efekt końcowy, ów prostokąt zawierający to co najbardziej interesuje fotografa. Jedni fotografowie kompletnie nie interesują się sprzętem i techniką, interesuje ich by aparat po prostu był sprawny i wystarczająco dobry, na zdjęciu wszystko było jak należy a obiekt był odpowiednio pokazany i czytelny. Mamy tu fotografię podróżniczą, reporterską, pamiątkową, fotografię krajobrazową, fotografię architektury. Całe tony poprawnych obrazów. Część z tych zdjęć ma sporą wartość dokumentalną jednak z punktu widzenia pierwszego wymienionego przeze mnie rodzaju w większości jest bezwartościowa. W sumie można by powiedzieć że jest to rodzaj fotografii figuratywnej i dość dosłownej. Żeby była jasność, wcale nie próbuję tutaj oceniać żadnego z tych rodzajów, zwyczajnie jadąc pociągiem mam chwilkę czasu, a paląc papierosa w toalecie i chłonąc ośnieżony krajobraz widziany przez szparę w oknie naszły mnie takie myśli. Pewnym paradoksem jest fakt że i w jednej grupie (nazwijmy ją analogową i w drugiej, na potrzeby tego wpisu nazwijmy ją cyfrową) znajdziemy rzesze ludzi o których kiedyś mówiło się że są „śrubkologami” Różnica jest tylko w tym jakiego rodzaju technologii używają jedni i drudzy. Jedną będą godzinami rozprawiać o wywoływaczach, dziurkach w aparacie, wielkości negatywu, czy płytki. Drudzy będą gadać o pikselach, szumach, winietowaniu itd. Poniekąd do tych paru wątłych myśli sprowokowały mnie rozmowy w czasie Łódzkich Targów. W gruncie rzeczy, wbrew pozorom, jednym i drugim jest bardzo blisko do siebie. Często jednak jedni lekceważą drugich, bo zdjęcia jednych są wysoce niedoskonałe i eksponują tą niedoskonałą naturę analogowej fotografii, a zdjęcia drugich są tylko „dokumentalne”
Trochę jak różnice między miłośnikami czarnych płyt a miłośnikami muzyki na CD.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Świat jest takim jakim go widzimy, jego obraz jest stworzony przez nasze oczy i mózg (nie zapominajmy że to on odgrywa niebagatelną rolę w procesie patrzenia.)
Jak pokażemy ten świat zależy od nas i naszego stosunku do fotografii, naszego rozumienia fotografii. Tutaj przyznam się bez bicia że mimo dość wielu lat praktyki nadal jej nie rozumiem.
Nadal nie wiem czym jest fotografia. Jaka jest jej istota. Dla mnie jest troszkę ucieczką, troszkę poszukiwaniem siebie. Ale jej nie rozumiem.
Jest wysoce prawdopodobne że wszystko co napisałem powyżej nie ma kompletnie sensu, ale jazda pociągiem nastraja do dość swobodnej podróży w głąb siebie.
Piktorialistycznie... :)
Reprodukcja jakiegoś lichego slajdu Konica.
Okolice Zawoi.
Jakieś piętnaście lat temu.
Reprodukcja jakiegoś lichego slajdu Konica.
Okolice Zawoi.
Jakieś piętnaście lat temu.
E... nie da się zrozumieć fotografii... a podejmując próby można się nieźle na tym przejechać... co nie znaczy, że nie warto próbować, choćby tylko dla siebie.... znacznie łatwiej porównać dwa aparaty, czy porozprawiac o wyzszości analoga nad cyfrą albo cyfry nad analogiem... kolega mowi o zrozumoeniu fotografi... a my często nie umiemy rozmawiac o pojedyńczym obrazie w najlepszym razie sprowadzając ewentualną dyskusję o zdjęciu do swiatła czy kompozycji, które są w sumie tez technikaliami... a o ile częsciej do winitowania, dystorsji, rozpiętości tomalnej, czy nawet modelu aparatu... a gdzie podziewa się ta cała reszta? Rzadko kiedy potrafimy ją dostrzec tam gdzie istnieje, jesli wogole istnieje w danym obrazie, jeszcze rzadziej potrafimy nazwac, a prawie nigdy nie potrafimy o tym rozmawiać... na szczęscie prawie... nigdy...
OdpowiedzUsuńTyle przemyslen z toalety... ale nie pociągowej...
bronek, co masz na myśli że można się przejechać na próbach zrozumienia fotografii?
OdpowiedzUsuńZe można narazić się na śmieszność na przykład?? :)
A to juz osobiscie... doprecyzuje...tak coby się nie narazić.... na śmieszność dla przykładu...
OdpowiedzUsuńCiężko jest zrozumieć fotografię i o niej mówić bo to są dwa równe języki. Polecam posłowie do albumu De natura rerum Bogdana Konopki.
OdpowiedzUsuńKrótkie cytaty:
"Barthes, jako realista, wyznał, że: "fotografia jest obrazem bez kodu" to znaczy wypowiedzią, której sens dany jest w pełni i od razu, a więc fotografia nie jest "kopią" rzeczywistości, ale emanacją tego, co prawdziwie się zdarzyło."
"Co to znaczy, że fotografia jest "obrazem bez kodu"? Inaczej: co to znaczy, że fotografia jest sztuką magiczną? Jeszcze inaczej? Co "mówi" fotografia, bo na pewno jest - szczególną - mową?
W Krótkiej historii fotografii Walter Benjamin stwierdził, że technika potrafi nadać swym produktom magię, której brakuje malowanemu obrazowi. Dzięki kunsztowi fotografa i, jednocześnie, na przekór jego sztuce, oglądający szuka zawsze nawet w najbardziej upozowanym zdjęciu "najdrobniejszej chociaż iskierki przypadku", koniecznego związku pomiędzy czasem i miejscem zdarzenia, nasycenia najbardziej rzeczywistą rzeczywistością jaka się może przydarzyć przez wypracowany najstaranniej przypadek, który nie jest niczym innym jak magicznie wywołaną, nieodwołalną, ostateczną i najwyższą formą konieczności."
"Fotografie Bogdana Konopki opowiadają mową wyzwoloną od pisma o naturze rzeczy językiem ptaków rozumianym nie tylko przez dzieci urodzone w niedzielę."
Dzięki Tomek za interesujący wpis.
OdpowiedzUsuń