piątek, 20 stycznia 2017

Polemika z poprzednim postem (czyli z samym sobą)

...z fotografią czasem chyba jest i tak
że w gruncie rzeczy cały ten chaos dookoła,
cała ta rzeczywistość która na nas codziennie napada
może być własnie czymś najistotniejszym co możemy umieścić w kadrze.
Z perspektywy czasu żałuje że usiłowałem fotografować jakieś kompletne bzdury, trawki, liście,
zachody słońca i krajobraziki... Kompletnie olałem dokumentowanie tego co mnie otacza,
tego jak wyglądała moja ulica, moje miasto... w czasie gdy zaczynałem fotografować
czyli w końcu lat osiemdziesiątych...  wtedy gdy wszystko dookoła zmieniało się w błyskawicznym tempie...
Kończył się komunizm a zaczynał kapitalizm ... właściwie cholera wie co się wtedy zaczynało.
Takie zdjęcia choć mocno niedoskonałe miałyby prawdziwą wartość.
Zresztą dziś nie jestem lepszy... Estetyka wygrywa z dokumentem. Fotografuję wyłącznie po to by złapać kawałek emocji w estetycznych kadrach i poczuć irracjonalne działanie endorfin gdy widzę lajki.
...cóż fotografia ma dla mnie i taką twarz.. niezbyt chwalebną.

To był chyba 1987 lub 88 rok.
Fotka z wycieczki do stolicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz