poniedziałek, 18 lipca 2016

Się jedzie, się słucha i nic nie rozumie.

...tak więc jadę sobie BWE do domu, miejsce zwyczajowe z widokiem na cały przedział, aparat jak zwykle leży na stole czeka aż coś wpadnie mi w oko.
W tzw. międzyczasie Wars został zdominowany przez ludzi... (jak sadzę) z Państwa Środka. W uszach zabrzmiał dźwięczny, śpiewny... ale stuprocentowo niezrozumiały język. Język w którym nawet słowa ciężko jest wysłyszeć.
Tak więc jadę... i co tu dużo mówić... sączę Jasia wędrowniczka z lodem, słucham ludzi, podziwiam łąki, chmury, drzewa, kawałek nieba... znowu chmury, wiatraki które machają ramionami jakby jednak odlecieć miały... zauważam mnóstwo mniej lub bardziej ważnych rzeczy...
W gruncie rzeczy (wiem to szuka archeolog) cieszy mnie to wszystko, a najbardziej kierunek mojego przemieszczania się... czyli na zachód... w kierunku domu.


A6000 + 10-18mm


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz